Ten rok jest zupełnie inny od wszystkich które znamy. Upływający pod znakiem pandemii, poruszania się w maskach oraz ograniczeń. Tok w którym wiele osób może poczuć się bardziej osamotnionych, a wiele rodzin nie jest w stanie spędzić okresu świątecznego razem. Praca przez ostatnie miesiące w służbie zdrowia wiązała się z olbrzymim zmęczeniem, stresem, jak również większym niż do tej pory obciążeniem psychicznym. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Większość z pracowników służby zdrowia , jest zmęczona obecnie panująca sytuacją, wiele osób poszło na zwolnienie lekarskie z powodu stresu związanego z pracą zawodową. Na pewno odbiło się to wszystko również na zdrowiu psychicznym moim i moich kolegów.
Dyżury po połowie grudnia mają swój urok. Lubię pracować w tym okresie, szczególnie kiedy zapada zmierzch. Wówczas to rozbłyskają tysiące światełek umiejscowionych na domach i w ogrodach. Z pozbawionych zasłon i firan domów bije blask choinek i ciepła domowego ogniska. W tym roku światełek jest dużo więcej, tak jakby ludzie chcieli by rozświetliły one i nadały blasku tym ciężkim czasom.

Kilka dni przed Wigilią rozpoczęliśmy dyżur, razem z moim technikiem rozpoczęliśmy dyżur na ambulansie ratunkowym. Nie było ani śladu śniegu czy mrozu, natomiast ranek przywitał nas ciemnością , zimnym deszczem oraz wiatrem. Po sprawdzeniu sprzętu i zalogowaniu się do systemu otrzymaliśmy pierwsze wezwanie. Bardzo typowe dla tego okresu dnia.
Starsza osoba upadła w swoim domu w ciągu nocy. Spędziła kilka godzin na podłodze. Nad ranem znalazł ją opiekun który wezwał pomoc.
Na miejsce docieramy po kilkunastu minutach. Parterowy szeregowy domek jakich jest bardzo wiele na terenie UK, na miejscu czeka na nas opiekunka informująca, że starsza pani Doris upadła późnym wieczorem, według opiekunki jest ona bardzo zmieszana. Wchodzimy do środka, starsza pani leży w salonie. w powietrzu unosi się bardzo ostry zapach moczu który może sugerować infekcję dróg moczowych. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać z Doris okazało się, że jej odpowiedzi są bez sensu a temperatura jest podwyższona. Nasza pacjentka spędziła na podłodze ponad 7 godzin. Z powodu infekcji dróg moczowych które wywołało zapewne delirium nasza pacjentka nie wcisnęła przycisku alarmowego który był przypięty paskiem do jej nadgarstka. Gdyby to zrobiła nastąpiło by połączenie z centrum opieki i operator słysząc , że ktoś odpowiada coś bez najmniejszego sensu wysłałby osobę do sprawdzenia co się dzieje. Na pewno nasza pacjentka nie była już bezpieczna sama w domu. Infekcja dróg moczowych powodowała delirium. Pacjent nie był wstanie wstać o własnych siłach z łóżka. Dodatkowo 7 godzin spędzonych na twardej zimnej podłodze dla osoby w podeszłym wieku wiązało się z ryzykiem wystąpienia Rabdomiolizy niebezpiecznego zjawiska kiedy to poprzez długotrwały nacisk na mięśnie zostają uwolnione do krwi różne toksyczne substancje które mogą doprowadzić między innymi do uszkodzenia nerek.
Zapadła więc decyzja by podnieść Doris z podłogi za pomocą Manger Elk specjalnej poduszki powietrznej na której kładziemy pacjenta i następnie pompujemy za pomocą kompresora. dzięki czemu możemy w łatwy i bezpieczny sposób podnieść z poziomu podłogi leżącą osobę. Kiedy już to zrobiliśmy przewieźliśmy Doris do szpitala w którym uzyskała ona profesjonalną opiekę.
Zaraz po zdaniu pacjenta otrzymaliśmy kolejny wyjazd. Tym razem był on związany z wirusem Covid-19 znowu kilkanaście minut dojazdu, ubranie odzieży ochronnej i wchodzimy do środka. Młoda czterdziestokilkuletnia kobieta, która uzyskała pozytywny wynik na obecność wirusa SARS-coV-2 kilka dni temu. Od kilku godzin ma ona problemy z oddychaniem. Jej oddech jest bardzo szybki i płytki. Poziom tlenu w krwi jest niski co pokazuje nam odczyt pulsoksymetru. Pierwsze spojrzenie na naszą pacjentkę i widać, że jest ona wykończona bezustannym kaszlem, ponieważ nie ma smaku nie jest w stanie nic zjeść. Jej serce bije bardzo szybko. Spojrzałem na mojego technika, kilka miesięcy pracy razem doprowadziło do tego, że zaczęliśmy rozumieć się bez słów, Wiemy, że nasz pacjent musi trafić do szpitala, infekcja jest zbyt silna aby pacjent mógł być leczony w domu.
Kiedy rozmawialiśmy z naszą pacjentką, ona zdecydowanie odmówiła wyjazdu do szpitala, dodatkowo członkowie rodziny są przerażeni faktem , że chcemy zabrać ich najbliższego członka rodziny do szpitala. Mają świadomość, że może nigdy się już nie zobaczą.
Po konwersacji z pacjentem i wyjaśnieniem powodu dla którego chcemy zabrać ją do szpitala pacjent się zgadza na transport. Pacjent jest tak słaby, że nie jest w stanie wstać z łóżka za pomocą specjalnego krzesełka wyposażonego w gąsienice udało nam się znieść pacjenta na dół, czeka tam już rodzina. Łzy, ból członków rodziny a przede wszystkim strach w oczach, bezradność te wszystkie emocje rysują się na twarzach. W końcu codziennie słyszy się o ludziach umiejących w szpitalach z powodu tego wirusa. Oni mają świadomość, że matka, żona może nie wrócić już więcej do domu. W ciągu ostatnich miesięcy byliśmy świadkami podobnych scen dziesiątki razy. Nie wiem jakbym zachował się gdyby ta sama sytuacja spotkała któregoś z członków mojej rodziny.
W szpitalu pacjent został szybko przekazany do czerwonej (Covidowej) części oddziału ratunkowego do której trafiają pacjenci z objawami Covid-19) w tym czasie na zewnątrz ekipa która zajmuje się czyszczeniem naszych karetek zajęła się odkażaniem i dezynfekcją.
Kiedy zakończyliśmy ten wyjazd zostaliśmy poproszeni o wyjazd do kolejnego wyjazdu.
Tym razem próba samobójcza, młody człowiek z historią depresji i stanów lękowych zażył dużą liczbę różnych tabletek. Piękny zadbany dom, w salonie piękna choinka , w salonie na kominku wiele rodzinnych zdjęć. Rodzice młodego człowieka wyraźnie zatroskani jego stanem zdrowia. Od kilku miesięcy od kiedy syn nie mógł brać udziału osobiście w spotkaniach grup wsparcia jego stan bardzo się pogorszył. Dzisiaj zażył około 40 tabletek.
Młody człowiek jest w swoim pokoju zwija się z powodu bólu brzucha. Badanie fizykalne i transport do szpitala. Po tym wyjeździe krótka przerwa. Zaledwie pół godziny na zjedzenie ciepłego posiłku i następny wyjazd.
Tym razem starszy pan cierpi na łagodny atak astmy. Po badaniu i podaniu leków pacjent poczuł się lepiej. Telefon do lekarza rodzinnego który decyduje się przyjąć pacjenta w przychodni tego samego dnia, to on przejmie opiekę nad pacjentem i może przepisze dodatkowe leki.
Ostatni wyjazd tego dnia też jest do osoby starszej. Samotność jest częstą przyczyną wyjazdów karetek ratunkowych. Rodzina nie może odwiedzić pacjenta z powodu obostrzeń związanych z wirusem. Pani babcia ledwo porusza się ze swoim chodzikiem, w kącie salonu leży reklamówka z przygotowanymi prezentami dla dzieci, wnuków i prawnuków. Pani babcia upadła w domu wczoraj, zraniła się w nogę. Przez to poruszała się z trudem. W naszej ocenie mogła zostać ona w domu, a nasze działania polegały na zreferowaniu pacjenta do lekarza rodzinnego który zalecił odpoczynek i przepisał leki bólowe, oraz zapewnieniu wizyty fizjoterapeuty który w następnym dniu oceni pacjenta pod względem jego poruszania się i ryzyka przyszłych upadków, zapewniając odpowiedni sprzęt i referując pacjenta do odpowiednich serwisów. Z naszej strony również, ze względu na problemy z poruszaniem się postaraliśmy się powiadomić o sytuacji serwisy socjalne które były w stanie zapewnić dla naszej pacjentki dodatkowych opiekunów.
Kończymy dyżur wracamy na stację aby udać się do naszych domów. Typowy dyżur na wyspach. Święta są okresem trudnym dla ratowników, w tym okresie który powinien być wesoły i szczęśliwi jesteśmy świadkami ludzkich tragedii i problemów. Jednak ostatnie miesiące tak jak wspomniałem są dla nas ratowników wyjątkowo trudne i każdy czeka już na czasy kiedy skończy się już całe to wariactwo.
Moi drodzy czytelnicy z okazji Nowego Roku chciałbym życzyć wam dużo Zdrowia – Zdrowie jest najważniejsze, zarówno to fizyczne jak i psychiczne. Jak również pomyślności i spełnienia wszystkich marzeń i planów. Niech ten przyszły rok będzie dla nas chociaż troszkę bardziej normalny.
Pozdrawiam was gorąco
Paweł

Skomentuj